Facebook Tweeter Instagram YouTube

nasze patronaty | kontakt

Szabasowa dziewczyna recenzja

recenzja TerazTeatr
powrót
Szabasowa dziewczyna recenzja
Teatr Żydowski prezentuje

Teatr Żydowski im. Estery Rachel i Idy Kamińskich w Warszawie przygotował przezabawną inscenizację sztuki amerykańskiego autora Daniela Simona. „Szabasowa dziewczyna” to historia niby miłosna, a tak naprawdę mini rozprawka z przymrużeniem oka o ortodoksyjnym judaizmie (i przy okazji każdej innej religii) i Żydach. Premiera sztuki w reżyserii Marcina Sławińskiego odbyła się 14 stycznia 2017 r.

Krystyna (Sylwia Najah) i Ron (Marcin Ślosarski) są parą od roku. Ona, młodziutka i pełna wiary w powodzenie związku pomimo dużej różnicy wieku, bardzo pragnie ślubu. On, dużo starszy, „po przejściach” i z wieloma wątpliwościami, wolałby nie wiązać się formalnie kolejny raz. Żaden argument nie przekonuje jednak zdeterminowanej Krystyny. W końcu Ron oświadcza, że małżeństwo z Katoliczką, jego matce, ortodoksyjnej Żydówce, nie przypadłoby do gustu. Dziewczyna postanawia więc się konwertować i zaczyna pobierać nauki z judaizmu.

Jesteśmy świadkami lekcji żydowskich tradycji i zwyczajów, pełnych humoru i sarkazmu. Pozwalają one jednak odkryć (czy na nowo uświadomić sobie) bogactwo tej kultury, ale i zmierzyć się z absurdami, od których nie jest wolna żadna religia. Wierzący-niepraktykujący to status, który wybierają „liberalni” przedstawiciele różnych wyznań. Daniel Simon mierzy się z wygodnictwem współczesnych ludzi, „praktycznością” religii w dzisiejszych czasach oraz znaczeniem tradycji w budowaniu tożsamości i moralności człowieka. Brzmi poważnie? Proszę się nie obawiać, nie jest poważniej niż u Woody’ego Allena, dla którego autor „Szabasowej dziewczyny” był ogromnym wzorem.
Gdy Krystyna staje się już bardziej żydowska niż sam Ron, sytuacja oczywiście się komplikuje, a do akcji wkracza sławetna mamusia. Do nietuzinkowej rodzicielki dołącza trzech ortodoksyjnych rabinów-egzaminatorów i... mamy na scenie niezły rejwach, ale ze szczęśliwym zakończeniem.

Prawdziwe poczucie humoru polega na umiejętności śmiania się z samego siebie. „Szabasowa dziewczyna” udowadnia, że to potrafi. Ta sztuka to fantastyczna autoironia, w iście allenowskim stylu wykpiwa żydowskie przywary i stereotypy. Bez złośliwości czy wszechobecnego nihilizmu, zadaje pytania o sens niektórych praktyk (jak np. zakaz zapalania światła czy darcia papieru w Szabat) i w ogóle sens religii w naszym życiu. Ron, którego znakomicie gra Marek Ślosarski, bryluje na scenie, kapitalnie oddając specyfikę humoru żydowskiego. Warto przekonać się osobiście, w czym tkwi jego urok.

Autor: Agata Cupriak
Styczeń 2017

komentarze
comments powered by Disqus
partnerzy TerazTeatr



^
Twoje sugestie i uwagi